Lekkoatletyczne MŚ Doha 2019. Patrycja Wyciszkiewicz bohaterką sztafety 4x400 metrów

Choroba rozłożyła Baumgart-Witan. "Wypadnę z samolotu jak trup"

Czytaj też

Choroba rozłożyła Baumgart-Witan. "Wypadnę z samolotu jak trup"

Do Kataru przyleciało sześć zawodniczek, które rywalizowały o cztery miejsca w sztafecie. Na miejscu drobnego urazu doznała Aleksandra Gaworska i nie była brana pod uwagę przy ustalaniu składu na eliminacje oraz finał. Przez chwilę wydawało się, że w pierwszym biegu może wystartować płotkarka Joanna Linkiewicz.

Trener Matusiński uznał jednak, że odpoczynek dla Justyny Święty-Ersetic oraz Igi Baumgart-Witan byłby zbyt dużym ryzykiem. W eliminacjach pobiegła dwukrotna mistrzyni Europy i to rozwiązanie zdało egzamin. Biało-czerwone w składzie Anna Kiełbasińska, Wyciszkiewicz, Małgorzata Hołub-Kowalik i Święty-Ersetic zajęły drugie miejsce w serii, ulegając tylko Jamajkom.

W finale szkoleniowiec postawił na Wyciszkiewicz, która prezentowała się w sztafecie lepiej od Kiełbasińskiej. Poznanianka odpłaciła się znakomitym występem. Ugruntowała miejsce biało-czerwonych na drugiej pozycji i oddała pałeczkę Hołub-Kowalik. Według mierzonych międzyczasów pobiegła poniżej 50 sekund – 49,7.

Choroba rozłożyła Baumgart-Witan. "Wypadnę z samolotu jak trup"

Czytaj też

Choroba rozłożyła Baumgart-Witan. "Wypadnę z samolotu jak trup"

2020 sezonem Wyciszkiewicz

To kosmiczny wynik, najszybszy w niedzielę w polskim zespole. Zawodniczka nie chciała wierzyć, że to prawda. Tłumaczyła, że zmieni zdanie, jeśli powie jej o tym szkoleniowiec.

– Trener mi zaufał, widział na treningach, że moja dyspozycja rośnie. Pozostaje tylko nadzieja, że w przyszłym roku kontuzje mnie ominą i będę w stanie biegać tak szybko indywidualnie jak w sztafecie – mówiła.

Wyciszkiewicz miała w tym sezonie sporego pecha. Już w Jokohamie na nieoficjalnych mistrzostwach świata sztafet pokazała, że jest w znakomitej dyspozycji. Później miała jednak problemy zdrowotne i nie mogła rozwinąć skrzydeł.

U 25-latki procentuje współpraca z nowym szkoleniowcem. Od listopada 2018 roku trenuje pod okiem Tomasza Lewandowskiego. Początki były trudne, ale teraz Wyciszkiewicz zbiera owoce tej decyzji.

– Trening jest zupełnie inny, ale przynosi efekty. Widziałem to już po Jokohamie. Współpraca układa mi się bardzo dobrze i wierzę, że jeszcze niejeden medal zdobędziemy – tłumaczy.

Kolejny rozdział w Tokio

Biało-czerwone wrócą do kraju ze srebrnymi medalami, ale też nowym rekordem Polski – 3:21.89. Poprzednie osiągnięcie należało do Anny Guzowskiej, Moniki Bejnar, Grażyny Prokopek i Anny Jesień.

– Udało się dowieźć ten srebrny medal. Jesteśmy z tego bardzo dumne, a rekord Polski to już dla mnie kosmos! – ocenia Hołub-Kowalik.

Aniołki Matusińskiego wykonały na mistrzostwach świata 150 procent normy. Pokonały Jamajki, które wydawały się jeszcze kilka miesięcy temu nieosiągalne. Wywalczyły rekord Polski i kwalifikację olimpijską. To właśnie w Tokio mogą dopisać kolejny piękny rozdział swoich karier.